Cóż nie tryskam szczęściem mimo soboty ponieważ spędziłam ją na uczelni. Jak się okazuje oni tu pracują co najmniej sześć dni w tygodniu, zaczynają o 9.00 a kończą o 22, niektórzy nawet później.
Dzisiaj miałam rozmowę na temat projektu jaki będę wykonywać w Singapurze, Pani doktor z którą będę pracować może przychodzić tylko w soboty. Tematem mojej pracy będą przestrajalne filtry optyczne oparte na światłowodach krystalicznych i będę wykonywać tylko symulację. Muszę przyznać, że jest to bardzo ciekawy temat choć nie będzie łatwo ponieważ nigdy nie używałam programu z którego tutaj korzystają.
To wszystko spowoduje, że nie wiele będę miała czasu na zwiedzanie.
Na zdjęciu powyżej widzicie Huan Huan przed Parlamentem Singapurskim, żej ja, a za mną singapurska rzeka i wieżowce.
Huan Huan jak wiele innych ludzi tutaj chodzi z parasolką gdy świeci słońce, aby się nie opalić. Nie ma zbyt wielu słonecznych dni, większość czasu nawet jak nie pada niebo jest zachmurzone.
A o to wcześniej obiecane zdjęcie karalucha, który jak leżał tak leży w kuchni, choć już trochę zjadają go małe robaczki.
Nie miałam niestety zapałki ale gdyby była na zdjęciu karaluch były taj samej długości co ona.
Co do jedzenia wreszcie udało mi się znaleźć coś dobrego. Wczoraj jadłam spaghetti z wołowiną i grzybami, na wszystkim był bardzo puszty ser, ale nie było sosu pomidorowego.
Dzisiaj jadłam pieczonego kurczaka, ale tutaj podaj dokładnie ten kawałek, który my nie jemy. Dokładnie kręgosłup, podzielony na kawałki. Nie ma tam za dużo mięsa i trzeba dokładnie obgryzać, ale smakuje całkiem nieźle. Do tego sałatka z ananasa i na wszystkim bardzo dużo czerwonej papryczki.
Dziękuję wszystkim za komentarze i postaram się jutro o ciekawsze zdjęcia. :*