piątek, 27 sierpnia 2010

Witajcie,
dawno nic nie pisałam, ponieważ nie wiele się dzieje a na zwiedzanie nie mam czasu.
Wczoraj miałam spotkanie grupowe w sprawie projektu i mam do zrobienia tyle symulacji, że starczyłoby na dwie magisterki. Mam to oczywiście wykonać na przyszły piątek i przedstawić wyniki w formie prezentacji :) Nie wiem być może chcą mnie zamęczyć na śmierć, ale spokojnie nie martwcie się ja się tak łatwo nie dam. Zrobie ile się da, oczywiście nie pracując w niedziele i po nocach. Bo jak się raz nauczą, że jestem wstanie dużo zrobić przez tydzień to potem pół roku nie bedę spała przez nawał pracy.
A z miłych wiadomości poznałam fajną grupę ludzi z Europy, jedną dziewczynę z Anglii i trzech chłopaków z Węgier, Włoch i Hiszpani. Prawdopodobnie wybierzemy się gdzieś razem w weekend.
Słyszałam, że u Was coraz zimniej, więc pozdrawiam z wiecznie gorącego Singapuru :*

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Jedzenie

Vislav chciał konicznie zdjęcia jedzenia, a mi się przyponiało o kilku z poprzedniej wyprawy do Malezjii, których wcześniej nigdzie nie pokazywałam, więc zamieszczam poniżej. :*
Nie ma nic pyszniejszego niż świeżutki Krab, mniam!



Weekend

Weekend przebiegl mi spokojnie. Troche pozwiedzalam, pojechalam na uliczke gdzie gdzie sa takie male kamieniczki i w kazdej na dole jest sklep. Kupilam sobie troche jedwabiu i zaczelam szyc sukienke. Ogolnie fajnie mi sie tu zwiedza, ludzie zaczepiaja mnie na ulicy pytaja skad jestem, albo poprostu usmiechaja sie i zycza milego dnia. Takze blond wlosy robia furrore :)
Niestety zdjec nie ma, bo aparat mi sie psuje.
Dziekuje za wszystkie komentarze, milo sie je czyta. :*

Jedno zdjęcie się udało więc zamieszczam poniżej (Arab Street)

czwartek, 19 sierpnia 2010

Ach i jeszcze kilka zdjęć, tego co otacza mój blok (ten srebrno-złoty budynek to kościół).
Witajcie!
Kolejny dzień za mną. Wczoraj miałam się spotkać z profesorem i porozmawiać, ale oczywiście przyszedł do mnie po południu i powiedział, że nie ma czasu, żebym się spokojnie ulokowała i umówimy się na spotkanie w przyszłym tygodniu. Mi to nawet odpowiada i w związku z tym większość dnia zrobiłam sobie wolną, pozałatwiałam tylko kilka spraw. Odebrałam też wyniki badań i jestem zdrowa :)

Za to wczoraj spotkałam się z Dorą (dziewczyną którą współpracowałam wcześniej), a ona poznała mnie ze swoim szefem i szefem całego jej wydziału i okazało się, że kilka dni w tygodniu będę spedzać u nich w Instytucie i tam będę robić experymenty. I tam też będę miała swoje biurko. Będę pracować przy dużym projekcie, który będzie trwał trzy lata lub dłużej, a wynikiem końcowym ma być czujnik oparty na światłowodach, dzięki któremu przy pomocy małej próbki pobranej od pacjenta, będzię wiadomo czy choruje na żółtaczkę. Ma to być stosowane w szpitalach, bo obecny sposób badania jest bardzo bolesny.
Oczywiście polskie instytuty badawcze nie mogą się równać z tym w Singapurze, jeżeli chodzi o ilość posiadanych pieniędzy. Poniżej znajduje się zdjęcie budynku w którym będę pracować (ten wysoki), na dachu jest odkryty basen (mam nadzieję, że będę mogła z niego korzystać).
Poznałam dzisiaj chlopaka z Polski, a konkretnie z Poznania. Też będzie robił doktorat, tylko na innym wydziale.

Całuje was mocno :*
Też coś czasem napiszcie do mnie.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Badania lekarskie

Wczoraj odbyłam badania lekarskie, wszystkie badania były standardowe, ale do żadnego lekarz nie kazał mi sie rozebrać. Osłuchiwał mnie w ubraniu, a do rentgena dostałam specjalną bluzkę więc też byłam ubrana.
A dziś zostałam oficjalnie wpisana na listę doktorantów na Nanyang Technological University :)
Z profesorem tylko się przywitałam bo nie miał czasu, mieliśmy porozmawiać po południu więc czekałam do 17.30 po czym zadzwonił z przeprosinami, że dzisiaj jednak nie da rady, ale jutro jedziemy do instytutu dziewczyny z którą wcześniej pracowałam, aby zapoznać się z jej szefem i omówić kolejne możliwości wspópracy.
Wczoraj pochwaliłam pogodę, że nie jest tak gorąco i trochę pada, więc dzisiaj do 14 było tak gorąco, że ciężko było wytrzymać a potem zaczeło straszliwie lać i leje do tej pory.
Ponieważ cały dzień spędziłam na uczelni nie ma żadnych nowych zdjęć, może jutro się uda.

Całuję.

niedziela, 15 sierpnia 2010

Z powrotem w Singapurze

Witajcie!!!


Znowu po wielu miesiąc znalazłam się w Singapurze, tym razem jako doktorantka.

Po kilku przygodach wreszcie siedzę spokojnie w moim nowym pokoju. Pierwszą noc spędziłam w mieszkaniu w którym było strasznie wilgotno, czego się nie dotknęłam czułam, że jest mokre. Ściany były odrapane i wszędzie było pełno brudu i kurzu. Oprócz tego właścicielka już po podpisaniu umowy powiedziała, że mam wracać do domu najpóźniej o 24 i nie mogę pić alkoholu. Po chwili zgodziła się na piwo, ale jak na jej pytanie czy piję wino odpowiedziałam, że tak była tak zdziwiona i zniesmaczona, że myślałam że mnie wyrzuci. Nowy pokój jest bardzo czysty tak jak reszta mieszkania, bo jest świeżo po remoncie. Pokój jest bardzo duży, ale prawie pusty: jedna szafa, materac dwuosobowy i klimatyzacja. Właściciel ma dokupić dzisiaj biurko. Ta krata, którą widzicie na zdjęciu to okno :).

Właściciel wydaje się bardzo miły i na szczęście pije alkohol :). Oprócz mojego jeszcze dwa pokoje są wynajęte, ale na razie nie poznałam mieszkańców. Z ciekawszy rzeczy: do domu wchodzi się boso (buty zostają na klatce) i powiedziano mi, że mogę trochę gotować np.: kawę, herbatę ?! Nie wiem jak można to nazwać gotowaniem, ale cóż będę jeść na uczelni. Ale było też ogłoszenie, że można mieszkać z wegetariańską rodziną i tam można było gotować ale tylko wegetariańskie jedzenie.

Cała ta przygoda z szukaniem mieszkania bardzo dużo mnie kosztowała. Za przespanie jednej nocy w okropnym mieszkaniu musiałam zapłacić 100 zł ( i tak dobrze, że nie musiałam oddać całej kaucji), nowe kosztuje mnie 1100 zł a dziś muszę zapłacić dwa razy tyle bo jeszcze kaucja i do tego mieszkanie znalazłam przez agenta, a jemu należy się tyle co połowa czynszu. Ale i tak nie jest źle bo właściciel po namowie opuścił cenę, reszta ludzi mieszkających w tym mieszkaniu płaci 1400 zł miesięcznie. Właściciel poprosił mnie nawet żebym nie mówiłam innym mieszkańcom ile płacę.

Dobrze, że mam tutaj przyjaciół bo nie dałabym sobie z tym wszystkim rady.

A jutro czekają mnie kolejne opłaty i badania lekarskie. Będą mnie badać między innymi na obecność wirusa HIV.

Wybaczcie, że tak narzekam ale naprawdę ciężko załatwić takie rzeczy w kraju gdzie jest zupełnie inna kultura i nie każdy mówi po angielsku. Jak tylko uporam się ze wszystkimi formalnościami zacznę zwiedzać i wtedy będą może trochę szczęśliwsze posty.

W trakcie pisania tego postu przyjechał właściciel z nowym biurkiem z Ikei :). I przez ponad godzinę świetnie bawiliśmy się z nim i jego żoną w składanie go. To są jedni z normalniejszych ludzi jakich tu spotkałam (właściciel popijał piwo składając biurko :)).

No biorę się za rozpakowywanie :*