niedziela, 15 sierpnia 2010

Z powrotem w Singapurze

Witajcie!!!


Znowu po wielu miesiąc znalazłam się w Singapurze, tym razem jako doktorantka.

Po kilku przygodach wreszcie siedzę spokojnie w moim nowym pokoju. Pierwszą noc spędziłam w mieszkaniu w którym było strasznie wilgotno, czego się nie dotknęłam czułam, że jest mokre. Ściany były odrapane i wszędzie było pełno brudu i kurzu. Oprócz tego właścicielka już po podpisaniu umowy powiedziała, że mam wracać do domu najpóźniej o 24 i nie mogę pić alkoholu. Po chwili zgodziła się na piwo, ale jak na jej pytanie czy piję wino odpowiedziałam, że tak była tak zdziwiona i zniesmaczona, że myślałam że mnie wyrzuci. Nowy pokój jest bardzo czysty tak jak reszta mieszkania, bo jest świeżo po remoncie. Pokój jest bardzo duży, ale prawie pusty: jedna szafa, materac dwuosobowy i klimatyzacja. Właściciel ma dokupić dzisiaj biurko. Ta krata, którą widzicie na zdjęciu to okno :).

Właściciel wydaje się bardzo miły i na szczęście pije alkohol :). Oprócz mojego jeszcze dwa pokoje są wynajęte, ale na razie nie poznałam mieszkańców. Z ciekawszy rzeczy: do domu wchodzi się boso (buty zostają na klatce) i powiedziano mi, że mogę trochę gotować np.: kawę, herbatę ?! Nie wiem jak można to nazwać gotowaniem, ale cóż będę jeść na uczelni. Ale było też ogłoszenie, że można mieszkać z wegetariańską rodziną i tam można było gotować ale tylko wegetariańskie jedzenie.

Cała ta przygoda z szukaniem mieszkania bardzo dużo mnie kosztowała. Za przespanie jednej nocy w okropnym mieszkaniu musiałam zapłacić 100 zł ( i tak dobrze, że nie musiałam oddać całej kaucji), nowe kosztuje mnie 1100 zł a dziś muszę zapłacić dwa razy tyle bo jeszcze kaucja i do tego mieszkanie znalazłam przez agenta, a jemu należy się tyle co połowa czynszu. Ale i tak nie jest źle bo właściciel po namowie opuścił cenę, reszta ludzi mieszkających w tym mieszkaniu płaci 1400 zł miesięcznie. Właściciel poprosił mnie nawet żebym nie mówiłam innym mieszkańcom ile płacę.

Dobrze, że mam tutaj przyjaciół bo nie dałabym sobie z tym wszystkim rady.

A jutro czekają mnie kolejne opłaty i badania lekarskie. Będą mnie badać między innymi na obecność wirusa HIV.

Wybaczcie, że tak narzekam ale naprawdę ciężko załatwić takie rzeczy w kraju gdzie jest zupełnie inna kultura i nie każdy mówi po angielsku. Jak tylko uporam się ze wszystkimi formalnościami zacznę zwiedzać i wtedy będą może trochę szczęśliwsze posty.

W trakcie pisania tego postu przyjechał właściciel z nowym biurkiem z Ikei :). I przez ponad godzinę świetnie bawiliśmy się z nim i jego żoną w składanie go. To są jedni z normalniejszych ludzi jakich tu spotkałam (właściciel popijał piwo składając biurko :)).

No biorę się za rozpakowywanie :*

4 komentarze:

  1. Hej Karola!!!

    Pierwsze koty za płoty...! Ale jakie fajne biurko dostałaś - masz na właścicieli nieodparty wpływ, jeszcze miesiąc i będziesz mieć apartament jak marzenie :-) No i pewnie po paru dniach spędzonych w naszym przeładowanym mieszkaniu taki sterylny minimalizm to może być całkiem miła odmiana. Trzymaj się (w miarę trzeźwo!)
    całusy,
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz.
    To drugie lokum jest sterylnie fajne, nawet laptopa masz pod kolor.
    Karaluchy do poduchy!!!
    Fajnie, że już jesteś na miejscu i karuxela znowu ruszyła.

    Ściskam tatko Vslv

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie stety już chyba nic więcej nie dostane do pokoju, ale w przyszłym miesiącu odwiedze Ikee.
    A co do dzieci to na twoją czwórkę już dawno się uodporniłam i zupełnie mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. A tutaj za to chyba bardzo boją się dzieci bo właściciel od razu powiedział, że dzieci nie ma i jak mówię ludziom, że nie mieszkam w akademiku to też się pytają czy są dzieci :)
    A co do karaluchów pod poduszkę to tutaj na szczęście nie ma na to szans, jest tak czysto że mucha nie siada :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć Karol!
    Lubie Twoje wpisy.
    Oj ciężka dola Polskiej menatlności na wygnaniu.
    Idź dziecko nauczaj w świat. Może nawrócisz ten cały naród na porządne życie. Piwo na śniadanie, wino do obiadu. Jak oni żyją bez alkoholu:-DDD
    W Tobie cała nadzieja.
    Uścisków stoo!!!

    OdpowiedzUsuń