czwartek, 9 grudnia 2010

Sesjaaa :(

Wiem, że zastanawiacie się czy jeszcze żyje, czy może mnie porwali. No więc wszystko jest ok. tylko rozpoczęła się sesja, a tutaj to nie to samo co w Polsce. Do egzaminu można podejść tylko raz a jak się nie zda to zabierają stypendium. Żeby zabrać kalkulator, na egzamin trzeba go wcześniej zarejestrować i jest też lista zakazanych kalkulatorów. Na egzaminie każdy ma wcześniej wyznaczone miejsce i jak się coś chce to trzeba podnieść rękę. Więc nie jest lekko. Zaraz po sesji mam konferencje na której mam prezentacje, ale oczywiście jak na razie nie mam czasu się przygotować L. Więc tylko nauka i nauka…
Odezwę się około 18 grudnia jak już będzie po wszystkim :*

poniedziałek, 4 października 2010

Tioman

Witajcie!!!
W ten weekend wybrałam się do Malezji na wyspę Tioman. Byłam tam z grupą studentów z wymiany i wszyscy byli z krajów skandynawskich :) (sami wikingowie).
Tioman to malutka wyspa na której czas jakby się zatrzymał. Mieszkaliśmy w małych drewnianych domkach i oprócz tego na plaży, której byliśmy kilka restauracji kilka sklepów (w których są tylko napoje, troche słodyczy i papier toaletowy) i jeden bar/dyskoteka (w której nieźle zabawiliśmy pierwszego wieczoru).
Oprócz tego wszedziej jest pełno wałęsających sie kotów z podejrzanie krótkimi ogonami, małpy skaczące po kablach elektrycznych i dwie dwumetrowe jaszczurki. Jaszczurki na noc wczołgiwały się pod chodnik, skąd wystawały im tylko ogony.
Najlepszą częścią była wycieczka łodzią do okoła wyspy, w niektórych miejscach zatrzymywaliśmy sie na snorkeling - czyli pływanie z maską i płetwami. I chyba nie widziałam nic piękniejszego w całym moim życiu. Wokoło pływa pełno ryb we wszystkich możliwych kolorach, niektóre są całkiem duże. A na dnie koralowce i rośliny o najróżniejszych kształtach, tworzą doliny i przejscia pomiedzy którymi przepływają ryby. Wygląda to wszystko jak z baśni lub filmu sciencefiction.
Trochę się przestraszyłam gdy jedna ryba: Needlefish zaczęła mnie śledzić, jak udało mi się jej uciec to spotkałam jeszcze jedną, która spojrzała prosto na mnie i pokazała mi zęby. Choć mogło być gorzej, część ludzi widziała rekina, ja bym chyba umarła ze strachu.
Ciężko opisać to wszystko opisać słowami a niestety nie miałam aparatu, który robiłby zdięcia pod wodą.
Zaczęłam trochę tęsknić za polską jesienią, ale po weekendzie na plaży z błękitną, cieplutką wodą już mi lepiej :)
Poniżej trochę zdjęć, umieszcze więcej jak dostanę od znajomych.
Podróż do Tioman:
Kolacja i impreza:
Kotki:
Wyspa i przyroda:

sobota, 25 września 2010

:(

Dziś niestety nie czuje się najlepiej bo wczoraj byłam u dentysty i wyrwał mi zęba moądrości bo wdała mi się jakaś infekcja. Najpierw dostałam zastrzyk z wielkiej metalowej strzykawki, po chwili nie czułam połowy twarzy i nie mogłam przełykać śliny. Wyrywanie trwało jakieś 15 minut dentysta używał różnych przyżądów tortur, np. jakiegoś szpikulca, a potem zaszył dziurę po zębie. Za tą wspaniałą przjemność zapłaciłam 1000 zł. Aż trudno uwieżyć. Wczoraj wieczorem czułam się naprawdę nieźle poszłam nawet na imprezę (też było trochę torturą bo wszyscy świętowali October Fest i byłam jedyną osobą która nie piła piwa ze względu na leki), ale w nocy dopadła mnie gorączka i mimo tego, że spałam w dresach cała się trzęsłam. Dzisiaj jest troche lepiej, ale cały dzień spędziłam w łóżku łykając antybiotyki. Dobrze, że dostałam tydzień zwolnienia od dentysty, chociaż trochę odpocznę.
Poniżej zdjęcia z Mid-Autumn, święta obchodzonego przez Chińczyków.



Najlepsze życzenia i całusy dla Mamusi z okazji urodzin :* :*

niedziela, 12 września 2010

Witajcie!!!!
Tym razem dawno nie pisałam bo nie bardzo mam czas. Europejscy znajomi i zajęcia do 21.30 sprawiły, że prawie nie ma mnie w domu.
W porzedni weekend byliśmy na piwie w Barze Irlandzkim i akurat trafilśmy na zespół grający na żywo. Byli naprawdę dobrzy.
W sobotę byliśmy na wycieczce po Singapurze organizowanej przez uczelnie. Najpierw byliśmy na Peranakan tea. Peranakans to imigranci Chińscy, którzy osiedlili się w Singapurze. Do herbaty dostaliśmy jedzenie, wiekszość była słodka a to w zielonym liściu to pierogi z ryży i mięsa - przepyszne :)
Oprócz tego zwiedziliśmy w Meczecie, gdzie dziewczyna opowiadała nam o jego historii i o tym, że teraz jest miesiąc w którym muzulamanie poszczą, od godziny 5 rano do 19 wieczorem nie mogą ani jeść ani pić.Odwiedziliśmy też jedno z najpiękniejszych miejsc jakie widziałam: Budda tooth Relic Temple.
W jest wszędzie pelno złota, kwiatów i posągów opiekujących się różnymi znakami zodiaku (tymi chińskimi oczywiście).
Ten weekend też spędziłam aktywnie, w sobote odwiedziłam muzeum sztuki, a w niedziele byliśmy w filharmonii. Nigdy nie myślałam, że może mi się to spodobać a było naprawdę fajnie.
Byłam również w kościele przed którym stoi pomik Jana Pawła II.
A na uczelni nie najgorzej, praca ruszyła do przodu tylko wykłady do 21.30 trochę mnie wykańczją.
Całuję.

piątek, 27 sierpnia 2010

Witajcie,
dawno nic nie pisałam, ponieważ nie wiele się dzieje a na zwiedzanie nie mam czasu.
Wczoraj miałam spotkanie grupowe w sprawie projektu i mam do zrobienia tyle symulacji, że starczyłoby na dwie magisterki. Mam to oczywiście wykonać na przyszły piątek i przedstawić wyniki w formie prezentacji :) Nie wiem być może chcą mnie zamęczyć na śmierć, ale spokojnie nie martwcie się ja się tak łatwo nie dam. Zrobie ile się da, oczywiście nie pracując w niedziele i po nocach. Bo jak się raz nauczą, że jestem wstanie dużo zrobić przez tydzień to potem pół roku nie bedę spała przez nawał pracy.
A z miłych wiadomości poznałam fajną grupę ludzi z Europy, jedną dziewczynę z Anglii i trzech chłopaków z Węgier, Włoch i Hiszpani. Prawdopodobnie wybierzemy się gdzieś razem w weekend.
Słyszałam, że u Was coraz zimniej, więc pozdrawiam z wiecznie gorącego Singapuru :*

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Jedzenie

Vislav chciał konicznie zdjęcia jedzenia, a mi się przyponiało o kilku z poprzedniej wyprawy do Malezjii, których wcześniej nigdzie nie pokazywałam, więc zamieszczam poniżej. :*
Nie ma nic pyszniejszego niż świeżutki Krab, mniam!



Weekend

Weekend przebiegl mi spokojnie. Troche pozwiedzalam, pojechalam na uliczke gdzie gdzie sa takie male kamieniczki i w kazdej na dole jest sklep. Kupilam sobie troche jedwabiu i zaczelam szyc sukienke. Ogolnie fajnie mi sie tu zwiedza, ludzie zaczepiaja mnie na ulicy pytaja skad jestem, albo poprostu usmiechaja sie i zycza milego dnia. Takze blond wlosy robia furrore :)
Niestety zdjec nie ma, bo aparat mi sie psuje.
Dziekuje za wszystkie komentarze, milo sie je czyta. :*

Jedno zdjęcie się udało więc zamieszczam poniżej (Arab Street)

czwartek, 19 sierpnia 2010

Ach i jeszcze kilka zdjęć, tego co otacza mój blok (ten srebrno-złoty budynek to kościół).
Witajcie!
Kolejny dzień za mną. Wczoraj miałam się spotkać z profesorem i porozmawiać, ale oczywiście przyszedł do mnie po południu i powiedział, że nie ma czasu, żebym się spokojnie ulokowała i umówimy się na spotkanie w przyszłym tygodniu. Mi to nawet odpowiada i w związku z tym większość dnia zrobiłam sobie wolną, pozałatwiałam tylko kilka spraw. Odebrałam też wyniki badań i jestem zdrowa :)

Za to wczoraj spotkałam się z Dorą (dziewczyną którą współpracowałam wcześniej), a ona poznała mnie ze swoim szefem i szefem całego jej wydziału i okazało się, że kilka dni w tygodniu będę spedzać u nich w Instytucie i tam będę robić experymenty. I tam też będę miała swoje biurko. Będę pracować przy dużym projekcie, który będzie trwał trzy lata lub dłużej, a wynikiem końcowym ma być czujnik oparty na światłowodach, dzięki któremu przy pomocy małej próbki pobranej od pacjenta, będzię wiadomo czy choruje na żółtaczkę. Ma to być stosowane w szpitalach, bo obecny sposób badania jest bardzo bolesny.
Oczywiście polskie instytuty badawcze nie mogą się równać z tym w Singapurze, jeżeli chodzi o ilość posiadanych pieniędzy. Poniżej znajduje się zdjęcie budynku w którym będę pracować (ten wysoki), na dachu jest odkryty basen (mam nadzieję, że będę mogła z niego korzystać).
Poznałam dzisiaj chlopaka z Polski, a konkretnie z Poznania. Też będzie robił doktorat, tylko na innym wydziale.

Całuje was mocno :*
Też coś czasem napiszcie do mnie.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Badania lekarskie

Wczoraj odbyłam badania lekarskie, wszystkie badania były standardowe, ale do żadnego lekarz nie kazał mi sie rozebrać. Osłuchiwał mnie w ubraniu, a do rentgena dostałam specjalną bluzkę więc też byłam ubrana.
A dziś zostałam oficjalnie wpisana na listę doktorantów na Nanyang Technological University :)
Z profesorem tylko się przywitałam bo nie miał czasu, mieliśmy porozmawiać po południu więc czekałam do 17.30 po czym zadzwonił z przeprosinami, że dzisiaj jednak nie da rady, ale jutro jedziemy do instytutu dziewczyny z którą wcześniej pracowałam, aby zapoznać się z jej szefem i omówić kolejne możliwości wspópracy.
Wczoraj pochwaliłam pogodę, że nie jest tak gorąco i trochę pada, więc dzisiaj do 14 było tak gorąco, że ciężko było wytrzymać a potem zaczeło straszliwie lać i leje do tej pory.
Ponieważ cały dzień spędziłam na uczelni nie ma żadnych nowych zdjęć, może jutro się uda.

Całuję.

niedziela, 15 sierpnia 2010

Z powrotem w Singapurze

Witajcie!!!


Znowu po wielu miesiąc znalazłam się w Singapurze, tym razem jako doktorantka.

Po kilku przygodach wreszcie siedzę spokojnie w moim nowym pokoju. Pierwszą noc spędziłam w mieszkaniu w którym było strasznie wilgotno, czego się nie dotknęłam czułam, że jest mokre. Ściany były odrapane i wszędzie było pełno brudu i kurzu. Oprócz tego właścicielka już po podpisaniu umowy powiedziała, że mam wracać do domu najpóźniej o 24 i nie mogę pić alkoholu. Po chwili zgodziła się na piwo, ale jak na jej pytanie czy piję wino odpowiedziałam, że tak była tak zdziwiona i zniesmaczona, że myślałam że mnie wyrzuci. Nowy pokój jest bardzo czysty tak jak reszta mieszkania, bo jest świeżo po remoncie. Pokój jest bardzo duży, ale prawie pusty: jedna szafa, materac dwuosobowy i klimatyzacja. Właściciel ma dokupić dzisiaj biurko. Ta krata, którą widzicie na zdjęciu to okno :).

Właściciel wydaje się bardzo miły i na szczęście pije alkohol :). Oprócz mojego jeszcze dwa pokoje są wynajęte, ale na razie nie poznałam mieszkańców. Z ciekawszy rzeczy: do domu wchodzi się boso (buty zostają na klatce) i powiedziano mi, że mogę trochę gotować np.: kawę, herbatę ?! Nie wiem jak można to nazwać gotowaniem, ale cóż będę jeść na uczelni. Ale było też ogłoszenie, że można mieszkać z wegetariańską rodziną i tam można było gotować ale tylko wegetariańskie jedzenie.

Cała ta przygoda z szukaniem mieszkania bardzo dużo mnie kosztowała. Za przespanie jednej nocy w okropnym mieszkaniu musiałam zapłacić 100 zł ( i tak dobrze, że nie musiałam oddać całej kaucji), nowe kosztuje mnie 1100 zł a dziś muszę zapłacić dwa razy tyle bo jeszcze kaucja i do tego mieszkanie znalazłam przez agenta, a jemu należy się tyle co połowa czynszu. Ale i tak nie jest źle bo właściciel po namowie opuścił cenę, reszta ludzi mieszkających w tym mieszkaniu płaci 1400 zł miesięcznie. Właściciel poprosił mnie nawet żebym nie mówiłam innym mieszkańcom ile płacę.

Dobrze, że mam tutaj przyjaciół bo nie dałabym sobie z tym wszystkim rady.

A jutro czekają mnie kolejne opłaty i badania lekarskie. Będą mnie badać między innymi na obecność wirusa HIV.

Wybaczcie, że tak narzekam ale naprawdę ciężko załatwić takie rzeczy w kraju gdzie jest zupełnie inna kultura i nie każdy mówi po angielsku. Jak tylko uporam się ze wszystkimi formalnościami zacznę zwiedzać i wtedy będą może trochę szczęśliwsze posty.

W trakcie pisania tego postu przyjechał właściciel z nowym biurkiem z Ikei :). I przez ponad godzinę świetnie bawiliśmy się z nim i jego żoną w składanie go. To są jedni z normalniejszych ludzi jakich tu spotkałam (właściciel popijał piwo składając biurko :)).

No biorę się za rozpakowywanie :*