sobota, 10 października 2009

Sobota :(

Cóż nie tryskam szczęściem mimo soboty ponieważ spędziłam ją na uczelni. Jak się okazuje oni tu pracują co najmniej sześć dni w tygodniu, zaczynają o 9.00 a kończą o 22, niektórzy nawet później.
Dzisiaj miałam rozmowę na temat projektu jaki będę wykonywać w Singapurze, Pani doktor z którą będę pracować może przychodzić tylko w soboty. Tematem mojej pracy będą przestrajalne filtry optyczne oparte na światłowodach krystalicznych i będę wykonywać tylko symulację. Muszę przyznać, że jest to bardzo ciekawy temat choć nie będzie łatwo ponieważ nigdy nie używałam programu z którego tutaj korzystają.
To wszystko spowoduje, że nie wiele będę miała czasu na zwiedzanie.

Na zdjęciu powyżej widzicie Huan Huan przed Parlamentem Singapurskim, żej ja, a za mną singapurska rzeka i wieżowce.
Huan Huan jak wiele innych ludzi tutaj chodzi z parasolką gdy świeci słońce, aby się nie opalić. Nie ma zbyt wielu słonecznych dni, większość czasu nawet jak nie pada niebo jest zachmurzone.


A o to wcześniej obiecane zdjęcie karalucha, który jak leżał tak leży w kuchni, choć już trochę zjadają go małe robaczki.
Nie miałam niestety zapałki ale gdyby była na zdjęciu karaluch były taj samej długości co ona.
Co do jedzenia wreszcie udało mi się znaleźć coś dobrego. Wczoraj jadłam spaghetti z wołowiną i grzybami, na wszystkim był bardzo puszty ser, ale nie było sosu pomidorowego.
Dzisiaj jadłam pieczonego kurczaka, ale tutaj podaj dokładnie ten kawałek, który my nie jemy. Dokładnie kręgosłup, podzielony na kawałki. Nie ma tam za dużo mięsa i trzeba dokładnie obgryzać, ale smakuje całkiem nieźle. Do tego sałatka z ananasa i na wszystkim bardzo dużo czerwonej papryczki.

Dziękuję wszystkim za komentarze i postaram się jutro o ciekawsze zdjęcia. :*

4 komentarze:

  1. Heeej
    Ale żeś się wrąbała do obozu pracy ;-/
    "Lepiej" niż ja (mój A-B był we Francji ale zapierniczałam dodatkowo fizycznie więc może tobie będzie łatwiej w tym laboratorium)
    A co do tego rodzaju karaluchów to były one gwoździem do trumny mojej kariery jako biologa na Uniwerku Gdańskim. Wyrazy współczucia ;-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ładnie, no ja się nie dziwię, że z parasolkami choiaż w sumie trochę śmiesznie jak nie pada deszcz:) Jak za dawnych czasów opaleni tylko rolnicy pracujący w polu a nie szlachta;)
    A karaluch- MASAKRA
    Ja bym tam juz bez baldachimu nie zasnęła. Zresztą po tych Twoich opowieściach o wielekich karaluchach śniły mi się wczoraj szczury chodzące po pokoju:/
    A swoją drogą to czemu zostawiłaś tego karalucha?!

    A z tą pracą na okrągło to też ciężko, ale dasz radę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodki i milusi ten karaluszek, tylko trochę zdewastowany biedaczek.....
    Co do parasolek - nasze Frytki i Leppery wyglądałyby w Singapurze na parweniuszy.

    Musisz Karola fundnąć sobie jakiś krem wybielający :))))

    Mam nadzieję, że ten program nie jest po chińsku - tyle krzaczków - nie starczy Ci godzin na opanowanie.

    Trzymaj się, jak przyjedziesz do Ś-cia to najlepsze części z kurczaka i ryb będą dla Ciebie.

    BiBiVslv

    OdpowiedzUsuń
  4. Karola jesteś pewna, że to były kręgosłupy z kurczaka - nie na darmo MariaM miała prorocze sny :))))))

    OdpowiedzUsuń