piątek, 27 sierpnia 2010
poniedziałek, 23 sierpnia 2010
Jedzenie
Weekend
Niestety zdjec nie ma, bo aparat mi sie psuje.
Dziekuje za wszystkie komentarze, milo sie je czyta. :*
czwartek, 19 sierpnia 2010
Kolejny dzień za mną. Wczoraj miałam się spotkać z profesorem i porozmawiać, ale oczywiście przyszedł do mnie po południu i powiedział, że nie ma czasu, żebym się spokojnie ulokowała i umówimy się na spotkanie w przyszłym tygodniu. Mi to nawet odpowiada i w związku z tym większość dnia zrobiłam sobie wolną, pozałatwiałam tylko kilka spraw. Odebrałam też wyniki badań i jestem zdrowa :)
Za to wczoraj spotkałam się z Dorą (dziewczyną którą współpracowałam wcześniej), a ona poznała mnie ze swoim szefem i szefem całego jej wydziału i okazało się, że kilka dni w tygodniu będę spedzać u nich w Instytucie i tam będę robić experymenty. I tam też będę miała swoje biurko. Będę pracować przy dużym projekcie, który będzie trwał trzy lata lub dłużej, a wynikiem końcowym ma być czujnik oparty na światłowodach, dzięki któremu przy pomocy małej próbki pobranej od pacjenta, będzię wiadomo czy choruje na żółtaczkę. Ma to być stosowane w szpitalach, bo obecny sposób badania jest bardzo bolesny.
Oczywiście polskie instytuty badawcze nie mogą się równać z tym w Singapurze, jeżeli chodzi o ilość posiadanych pieniędzy. Poniżej znajduje się zdjęcie budynku w którym będę pracować (ten wysoki), na dachu jest odkryty basen (mam nadzieję, że będę mogła z niego korzystać).
Całuje was mocno :*
Też coś czasem napiszcie do mnie.
wtorek, 17 sierpnia 2010
Badania lekarskie
A dziś zostałam oficjalnie wpisana na listę doktorantów na Nanyang Technological University :)
Z profesorem tylko się przywitałam bo nie miał czasu, mieliśmy porozmawiać po południu więc czekałam do 17.30 po czym zadzwonił z przeprosinami, że dzisiaj jednak nie da rady, ale jutro jedziemy do instytutu dziewczyny z którą wcześniej pracowałam, aby zapoznać się z jej szefem i omówić kolejne możliwości wspópracy.
Wczoraj pochwaliłam pogodę, że nie jest tak gorąco i trochę pada, więc dzisiaj do 14 było tak gorąco, że ciężko było wytrzymać a potem zaczeło straszliwie lać i leje do tej pory.
Ponieważ cały dzień spędziłam na uczelni nie ma żadnych nowych zdjęć, może jutro się uda.
Całuję.
niedziela, 15 sierpnia 2010
Z powrotem w Singapurze
Znowu po wielu miesiąc znalazłam się w Singapurze, tym razem jako doktorantka.
Po kilku przygodach wreszcie siedzę spokojnie w moim nowym pokoju. Pierwszą noc spędziłam w mieszkaniu w którym było strasznie wilgotno, czego się nie dotknęłam czułam, że jest mokre. Ściany były odrapane i wszędzie było pełno brudu i kurzu. Oprócz tego właścicielka już po podpisaniu umowy powiedziała, że mam wracać do domu najpóźniej o 24 i nie mogę pić alkoholu. Po chwili zgodziła się na piwo, ale jak na jej pytanie czy piję wino odpowiedziałam, że tak była tak zdziwiona i zniesmaczona, że myślałam że mnie wyrzuci. Nowy pokój jest bardzo czysty tak jak reszta mieszkania, bo jest świeżo po remoncie. Pokój jest bardzo duży, ale prawie pusty: jedna szafa, materac dwuosobowy i klimatyzacja. Właściciel ma dokupić dzisiaj biurko. Ta krata, którą widzicie na zdjęciu to okno :).
Właściciel wydaje się bardzo miły i na szczęście pije alkohol :). Oprócz mojego jeszcze dwa pokoje są wynajęte, ale na razie nie poznałam mieszkańców. Z ciekawszy rzeczy: do domu wchodzi się boso (buty zostają na klatce) i powiedziano mi, że mogę trochę gotować np.: kawę, herbatę ?! Nie wiem jak można to nazwać gotowaniem, ale cóż będę jeść na uczelni. Ale było też ogłoszenie, że można mieszkać z wegetariańską rodziną i tam można było gotować ale tylko wegetariańskie jedzenie.Cała ta przygoda z szukaniem mieszkania bardzo dużo mnie kosztowała. Za przespanie jednej nocy w okropnym mieszkaniu musiałam zapłacić 100 zł ( i tak dobrze, że nie musiałam oddać całej kaucji), nowe kosztuje mnie 1100 zł a dziś muszę zapłacić dwa razy tyle bo jeszcze kaucja i do tego mieszkanie znalazłam przez agenta, a jemu należy się tyle co połowa czynszu. Ale i tak nie jest źle bo właściciel po namowie opuścił cenę, reszta ludzi mieszkających w tym mieszkaniu płaci 1400 zł miesięcznie. Właściciel poprosił mnie nawet żebym nie mówiłam innym mieszkańcom ile płacę.
Dobrze, że mam tutaj przyjaciół bo nie dałabym sobie z tym wszystkim rady.
A jutro czekają mnie kolejne opłaty i badania lekarskie. Będą mnie badać między innymi na obecność wirusa HIV.
Wybaczcie, że tak narzekam ale naprawdę ciężko załatwić takie rzeczy w kraju gdzie jest zupełnie inna kultura i nie każdy mówi po angielsku. Jak tylko uporam się ze wszystkimi formalnościami zacznę zwiedzać i wtedy będą może trochę szczęśliwsze posty.
W trakcie pisania tego postu przyjechał właściciel z nowym biurkiem z Ikei :). I przez ponad godzinę świetnie bawiliśmy się z nim i jego żoną w składanie go. To są jedni z normalniejszych ludzi jakich tu spotkałam (właściciel popijał piwo składając biurko :)).
No biorę się za rozpakowywanie :*