poniedziałek, 9 stycznia 2012

Hej!!!

Klimatyzacja wreszcie naprawiona :) chociaż już się trochę przyzwyczaiłam to cieszę się że mogę wreszcie poczuć trochę chłodu. Oczywiście okazało się w zasadzie to nie była zepsuta, bo chłopak tylko włożył śrubokręt poruszał tam trochę i wysypało się pełno tynku i jakiś innych śmieci które blokowały wiatrak i dlatego nie działało. Ogólnie przyszło ich dwój i jak zobaczyli klimatyzacje to zaczęli się śmiać i spytali się czy jestem pewna że chcę to naprawiać. Powiedzieli że jest strasznie stara i najlepiej byłoby kupić nową. Na szczęście nie musiałam nic za to zapłacić, tylko zrobili kontrolę klimatyzacji w pokoju Zaineb i napisali nawet na rachunku, że wszystko bardzo stare :P Jak dla mnie ważne że działa.

W piątek byłam z dziewczynami na kolacji w Lucky 13, miejsce ze świetnym wystrojem i pysznym jedzeniem meksykańskim i kubańskim:

A potem kolega odebrał nas samochodem i zawiózł nas na Clarke Quay gdzie jest pełno barów i dyskotek. W ogóle to nie wiem czy umiecie sobie to wszystko wyobrazić, w zasadzie wszyscy moi znajomi mają inny kolor skóry. Czasem jak się nad tym zastanowię to wydaję mi się to naprawdę niesamowite i wiem że nie jestem w stanie wam tego tak naprawdę wyjaśnić. W sylwestra jak pisałam wam że jechaliśmy w 7 osób w samochodzie to kierowcą był chłopak z Malezji, ma 26 lat i pilotem samolotów osobowych, obok niego siedział Amerykanin, który uczy historii w Singapurze, a z tyłu siedziała ze mną Chinka, Singapurka, Malezyjka i Hinduska. Także każdy z innej bajki.

Wracając do piątkowej imprezy to było super jak zawsze, byliśmy w moim ulubionym klubie i zrobili duży remont także wygląda znacznie lepiej, ale na szczęście gra ciągle ten sam zespół :)

W Sobotę byłam z Y Ling na zakupach i obiedzie w Little India, ponieważ w następny weekend organizujemy imprezę w stylu hinduskim. Każdy musi być odpowiednio ubrany i pójdziemy na film bolywoodzki, przynajmniej na jakąś część bo chyba nie wytrzymamy 4 godzin, a potem kolacja w hinduskiej restauracji i impreza z odpowiednią muzyką. Muszę się chyba pouczyć trochę tańczyć z jakiegoś filmu.

Ogólnie zakupy były udane, kupiłam Sarii za 12SGD i pani w sklepie upierała się że to jedwab. Nie chce mi się w to wierzyć, bo to oznaczałoby że zapłaciłam 30 zł za 7 metrów jedwabiu. Ogólnie świetnie się złożyło bo przy tej ilości atrakcji powoli kończą mi się pieniądze. Dlatego też zrezygnowałam z sobotniej imprezy, w sumie byłam też zmęczona więc może i lepiej.

Poniżej fotki z obiadu (wiem że Vislav jest zawsze zainteresowany jedzeniem :P):

3 komentarze:

  1. świetnie wygląda to jedzenie:)a ten koles na pierwszej fotce to nie jest przypadkiem marszałek Piłsudzki?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. chciałem napisać Piłsudski:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale fajnie:-) Życie na szczycie ;P Stare sprzęty tak samo w Polsce - ostatnio nam wymieniali piec i też się pan śmiał że mamy taki staroć;>
    Wszystko wygląda pysznie!
    Jeśli to rzeczywiście prawdziwy jedwab to chyba musimy jakiś biznes rozkręcić z jedwabiem singapurskim w PL :D

    OdpowiedzUsuń