Witajcie!!!
W ten weekend wybrałam się do Malezji na wyspę Tioman. Byłam tam z grupą studentów z wymiany i wszyscy byli z krajów skandynawskich :) (sami wikingowie).
Tioman to malutka wyspa na której czas jakby się zatrzymał. Mieszkaliśmy w małych drewnianych domkach i oprócz tego na plaży, której byliśmy kilka restauracji kilka sklepów (w których są tylko napoje, troche słodyczy i papier toaletowy) i jeden bar/dyskoteka (w której nieźle zabawiliśmy pierwszego wieczoru).
Oprócz tego wszedziej jest pełno wałęsających sie kotów z podejrzanie krótkimi ogonami, małpy skaczące po kablach elektrycznych i dwie dwumetrowe jaszczurki. Jaszczurki na noc wczołgiwały się pod chodnik, skąd wystawały im tylko ogony.
Najlepszą częścią była wycieczka łodzią do okoła wyspy, w niektórych miejscach zatrzymywaliśmy sie na snorkeling - czyli pływanie z maską i płetwami. I chyba nie widziałam nic piękniejszego w całym moim życiu. Wokoło pływa pełno ryb we wszystkich możliwych kolorach, niektóre są całkiem duże. A na dnie koralowce i rośliny o najróżniejszych kształtach, tworzą doliny i przejscia pomiedzy którymi przepływają ryby. Wygląda to wszystko jak z baśni lub filmu sciencefiction.
Trochę się przestraszyłam gdy jedna ryba: Needlefish zaczęła mnie śledzić, jak udało mi się jej uciec to spotkałam jeszcze jedną, która spojrzała prosto na mnie i pokazała mi zęby. Choć mogło być gorzej, część ludzi widziała rekina, ja bym chyba umarła ze strachu.
Ciężko opisać to wszystko opisać słowami a niestety nie miałam aparatu, który robiłby zdięcia pod wodą.
Zaczęłam trochę tęsknić za polską jesienią, ale po weekendzie na plaży z błękitną, cieplutką wodą już mi lepiej :)
Poniżej trochę zdjęć, umieszcze więcej jak dostanę od znajomych.
Podróż do Tioman:
Kolacja i impreza:
Kotki:
Wyspa i przyroda: